Demaskowanie jako niezbędny czynnik odzyskiwania dobrostanu przez dziewczyny i kobiety w spektrum autyzmu

NOWOŚCI TERAPEUTYCZNE

Na drzwiach naszej Fundacji widnieje napis: „Tutaj możesz być sobą”. „Bycie sobą” nie jest jednak wcale takie łatwe dla większości osób, które do nas przychodzą.

W Fundacji Artonomia prowadzimy grupy rozwojowe oraz konsultacje psychoterapeutyczne dla nastolatków i osób dorosłych w spektrum autyzmu. Temat maskowania autystycznej natury jest nam bardzo bliski. Nie bez przyczyny jednym z głównych celów naszego działania, podkreślanym przez nas, jest właśnie droga do bycia SOBĄ w neurotypowym świecie. Nie jest to łatwe zadanie, bo mapę do SIEBIE ma wyłącznie jedna osoba. My, terapeuci, możemy jedynie dawać pewne drogowskazy, pomagać łączyć kropki, dodawać odwagi, wzmacniać zasoby, ale nie znamy drogi do JA konkretnej osoby. 
Mówiąc o maskowaniu autystycznym, mamy na myśli zachowania zarówno chłopców, dziewcząt, nastolatków niebinarnych i każdej osoby dorosłej w spektrum autyzmu, które nie jest zgodne z jej naturą i ma na celu dopasowanie się do otoczenia, środowiska czy systemu. Nie wynika ono jednak z chęci oszukiwania czy wyrachowania, a raczej z próby radzenia sobie w neurotypowym świecie. Piszą o tym osoby samorzecznicze w książkach i na blogach. Warto sięgnąć w tej kwestii do książki Autyzm bez maski. Oblicza neuroróżnorodności, która ukazała się w marcu 2023 r.
W tym artykule skupię się na zjawisku „zakładania masek” przez dziewczyny i kobiety w spektrum autyzmu oraz na tym, jak wpływa to na ich życie. Podzielę się też tym, jak pracować nad wracaniem do SIEBIE i odzyskiwaniem dobrostanu.
 


Początki maskowania

To, jak wcześnie dziecko zacznie wchodzić w rolę kogoś, kim nie jest, w dużej mierze wynika z kultury danej rodziny, poziomu akceptacji różnic i umiejętności dostrajania się do potrzeb poszczególnych jej członków. Zasady i wartości w każdym domu mają różne ramy. Wszyscy mamy inne wyobrażenie, gdy myślimy o: ekspresji emocji, miłości, zaufaniu, szacunku, porządku, bałaganie, krzyku, ciszy, obowiązkach, współpracy – możemy powiedzieć, że pochodzimy z różnych kultur i mamy swój własny kod językowy. W zależności więc od systemu rodzinnego maskowanie bardzo szybko może stać się sposobem np. na bycie dobrą córką. Mimo że język potrzeb jest coraz bardziej podkreślany w literaturze, na blogach dla rodziców, w podcastach tematycznych, wciąż dużo częściej dziewczynki otrzymują mniejszą przestrzeń do wyrażania emocji, zaznaczania własnych granic, a bycie podporządkowaną staje się często najprostszą strategią przetrwania w skomplikowanym społecznym świecie. „Nie skacz”, „Przestań tak krzyczeć”, „Szybciej” i wiele innych komunikatów może zapoczątkować wizję „Mam być taka, jak mi mówią, żebym była”. 

Wymaganie od dzieci ­określonych zachowań bez wsłuchania się w ich indywidualne potrzeby, oczekiwanie zachowania niezgodnego z ich naturą sprawia, że nie dajemy im szansy na poznanie siebie samych. Dziewczynki w spektrum wyjątkowo często dopasowują się, by uniknąć odrzucenia. Dodatkowo obwiniają się za każdą próbę bycia sobą, która kończy się konfliktem, zarzucając sobie, że nie są wystarczająco dobre lub za mało się sta­­­rają. Szybko zaczynają ograniczać stimowanie lub robią to w dyskretny sposób. Komunikacji i zachowania często uczą się z filmów, od bohaterów książek, nie dając po sobie poznać, że sytuacje społeczne są dla nich trudne lub przeciążające. 

Niestety, nawet gdy w domu jest wysoki poziom otwartości, wkrótce pojawia się przedszkole, a później szkoła, które w większości przypadków będą starać się o to, by przypadkiem któraś dziewczynka nie pokazała swojej prawdziwej natury. 45 minut w jednym miejscu, ubieranie się w tempie prawie jak w wojsku, rysowanie według wzoru, mało przestrzeni na kreatywność i na bycie sobą – to niestety częste cechy naszej edukacji.

Co możemy zrobić dla tych najmłodszych dziewczynek, by nie wzmacniać w nich sztuki kamuflażu? Mam przed oczami występ 3-latków z okazji Dnia Babci i Dziadka i dziewczynkę stojącą w rządku razem z pozostałymi dziećmi z grupy. Jako jedyna nie śpiewała, zatykając uszy, delikatnie kołysała się, jej ciało było mocno napięte. Stała blisko pianina, więc natężenie dźwięku było naprawdę duże w małej odległości od niej. Poza tym, że ona sama bardzo starała się zadbać o swoje potrzeby, ktoś dorosły zupełnie o nich zapomniał, stawiając ją w sytuacji zdecydowanie przekraczającej jej zasoby, w której miała się po prostu dostosować do oczekiwań.

Co można by zmienić, by pomóc dziewczynce? W takiej sytuacji istotne byłoby nazwanie tego, co się dzieje i czego w związku z tym dziecko potrzebuje. Przydatny byłby komunikat pokazujący, że mamy wpływ na zaopiekowanie się sobą, np. „Widzę, że zatykasz uszy, jest dla Ciebie za głośno. Możemy poszukać miejsca, gdzie będzie ciszej”.

A teraz moje myśli przenoszą się na spotkanie dorosłych osób w spe­k­­trum autyzmu. Po dwóch godzinach roz­­mów w sali konferencyjnej ktoś mó­­wi: „Tu jest strasznie jasne, męczące światło”. Organizator spotkania wychodzi od razu naprzeciw temu, co usłyszał, mówiąc, że światło można przyciemnić i warto sygnalizować takie potrzeby na początku. Wtedy pada kolejny głos z sali od młodej kobiety: „Teraz już i tak ból głowy i przestymulowanie mamy gwarantowane”. Przy kolejnym zapewnieniu, że to miejsce jest naprawdę otwarte na potrzeby, pada zdanie: „Nie wiedziałam, że mogę coś takiego zgłosić”.
Dziewczyna, a później kobieta w spektrum, której nikt nie powiedział, że o własnych potrzebach należy mówić i której nikt nie na­­uczył, jak to robić, zatraci własne granice i obraz siebie, a w pakiecie prawdopodobnie dostanie worek zaburzeń dodatkowych.

„Aby jednak osoby autystyczne mogły zdjąć maski i pokazać światu swoje «prawdziwe, autentyczne ja», muszą najpierw poczuć się na tyle bezpiecznie, by odkryć, kim naprawdę są” 
...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI