O współpracy z rodzicami słów kilka

METODY TERAPII

Ćwiczenia i zabawy wykonywane w domu pięknie wspierają pracę terapeutyczną w gabinecie, ale… Należy zwrócić uwagę na świadomość, uważność i zaangażowanie rodzica. Ułatwi to dopasowanie aktywności nie tylko dla dziecka, ale także dla rodzica właśnie, z korzyścią dla dziecka. Na co warto zwrócić uwagę?

W swojej kilkunastoletniej praktyce terapeutycznej spotykałam różnych rodziców, różnie reagujących na „zadania” do domu. 
Nawet najlepsze ćwiczenia, zadania nie zadziałają, ba, nawet nie zostanie podjęta próba ich wykonania, jeśli: 

  • rodzic ich nie „kupi”, czyli nie będzie przekonany o ich słuszności („moje dziecko i tak się dużo rusza, to po co jeszcze z nim ćwiczyć”); tu ważna jest edukacja i wzrost świadomości rodzica,
  • rodzic nie będzie miał cza­su lub siły robić ćwiczeń z dziećmi; najpierw należy zadbać o „zasoby” mamy (najczęściej, chociaż bywa, że ćwiczą z dziećmi panowie), bo wyczerpana, zestresowana i przebodźcowana mama nie pomoże dziecku,
  • rodzic przerzuca całkowicie odpowiedzialność na terapeutę oraz ewentualnie na dziecko i nie ma świadomości swojej roli w procesie terapii dziecka.
     

Jednym z ważniejszych elementów terapii dziecka jest poczucie bezpieczeństwa, na które składają się:

  • odczucia z ciała (odbierane przez 7 zmysłów i interocepcję),
  • wpływ środowiska (domowe, przedszkolne, szkolne, terapeutyczne),
  • relacje z innymi.
     

Relacje dziecka z rodzicem są bardzo ważne, to z nimi dziecko przebywa najdłużej. Jeśli tu nie nastąpią zmiany (sposób komunikacji, zaufanie, jakość wspólnie spędzanego czasu, sposób odżywiania itp.), zajęcia raz w tygodniu mogą okazać się niewystarczające, a ćwiczenia w domu – nieefektywne.
Tak więc na efekty terapii ma wpływ bardzo dużo elementów. Podczas zajęć do najważniejszych, wręcz bazowych należy zbudowanie relacji z dzieckiem oraz z rodzicem. Bez tego będą to tylko ćwiczenia, jednak z niewielkim wpływem na regulację pracy układu nerwowego, a to jest przecież naszym celem. Dlatego dopiero w drugiej kolejności wymienić należy właściwy dobór aktywności dla potrzeb i możliwości dziecka. 

Ważne jest, dlaczego to robimy (regulacja UN), jak to wpłynie na emocje i ciało dziecka, jak ono to odbierze (zabawa czy obowiązek), a dopiero potem – co to będzie za ćwiczenie/zabawa.

Emocje mają wielki wpływ na mo­­tywację, zachowanie i współpracę dziecka z nami. Ostatnio miałam taką sytuację. Wychodzę po zajęciach do poczekalni a tam już czeka (a zajęcia za 15 minut) kolejna dziewczynka (czwarta klasa). Patrzę na nią i widzę jej spięte ciało, zaciśnięte zęby, zmarszczone czoło, a nawet przyspieszony oddech (te informacje zbieram dzięki neurocepcji). Całe jej ciało aż krzyczy: jestem zła, wściekła i nic mi się nie podoba. Pytam mamę, co się dzisiaj wydarzyło. Okazało się, że Ola (w tekście zmieniam imiona wszystkich dzieci) jechała na zajęcia z myślą, że pobawi się przed nimi zabawką, która ostatnio bardzo się jej podobała. Niestety, akurat nie było jej na stoliku. To spowodowało wielkie rozczarowanie i złość. Mama próbowała jej wytłumaczyć, że to była przecież zabawka dla małych dzieci, że zaraz będzie robiła coś fajnego, ale to tylko potęgowało jej rozczarowanie. 

Po wejściu do sali Ola położyła się na pufie i oznajmiła, że jest zmęczona. Widziałam, jak to nakręcało zdenerwowanie mamy i jej prośby o wstanie, które w odczuciu Oli były presją, dawały odwrotny skutek. 

Owszem, wstała, jednak zadanie wykonała „z musu”, bez radości i zaangażowania. Z pewnością to nie regulowało jej pobudzonego układu nerwowego. Mamie udzieliła się złość dziecka, a chodzi o to, by dziecko regulowało się i dostrajało do wyregulowanego, świadomego dorosłego. Tę rolę przejmuję ja. 
Patrzę wtedy na dziecko nie przez pryzmat jego zachowania, tylko potrzeb. Patrzę, w jakiej strefie znajduje się dziecko. Tu ewidentnie w czerwonej. Czego więc potrzebuje, by z niej wyjść? Jaka jest jej najpilniejsza do zaspokojenia potrzeba? Tu akurat jest to łatwe – Ola potrzebuje zabawki, na którą tak czekała i nawet przyjechała wcześniej, by choć chwilę się nią pobawić. Mówię jej więc, że potrzebuję chwilę na rozmowę z mamą, a Oli proponuję w tym czasie tę upragnioną zabawkę. Radość dziecka była wielka, podobnie jak zdziwienie mamy. Najlepszy jednak był efekt tego działania – zmiana nastroju i zachowania Oli. 
Mamę w tym czasie pytałam, czy robiły zadane ćwiczenia (mama nagrywała je na poprzednich za­­jęciach), kiedy najlepiej im to wy­­chodziło i czy dobrze się przy tym bawiły.

Po kilku zaledwie minutach Ola była odmieniona: uśmiechnięta, roześmiane oczy, radość w głosie. Widać było, że nie spodziewała się, że dostanie tę zabawkę. Teraz zdecydowanie była w zielonej strefie, dopiero teraz była gotowa do zajęć. A najlepsze było to, że wszystko przychodziło jej z lekkością, łatwością i świetnie się przy tym bawiła. Był to piękny przykład tego, jak stan emocjonalny wpływa na nasze/dzieci chęci do działania. Podkreślałam ten fakt, pokazując mamie, jak to działa (mama i Ola znają schemat emocjonalnej góry i zachowania w każdej strefie). Świadoma już mama zapytała, co może w domu pomóc w siadaniu do lekcji, bo sam fakt ich odrabiania powoduje złość u dziewczynki. Odpowiedź jest tak prosta, że aż bagatelizowana przez wielu rodziców – należy zrobić coś, co wprawia dziecko w dobry nastrój. Szukamy tych aktywności, przyglądamy się z uważnością dziecku: co lubi robić (poza tabletem, komórką), przy czym się śmieje, co po prostu daje mu radość. I to robimy przed odrabianiem lekcji. Dobry nastrój ułatwia gotowość do działania, nawet trudne rzeczy wydają się możliwe do zrobienia. To może być śpiewanie, tańczenie, granie na instrumentach czy nawet zabawa w rzucanie poduszką. Wszystko to, co zakończy się śmiechem i rozładowuje stres, złość czy zmęczenie dziecka (oraz rodzica), będzie sprzyjało gotowośc...

Dalsza część jest dostępna dla użytkowników z wykupionym planem

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI