Jestem terapeutą SI od ponad 20 lat. Obserwuję, jak zmieniają się wymagania w przedszkolu i szkole, wymagania dzieci, rodziców, podejście do terapii. Jest inaczej i powinniśmy na to reagować, niekoniecznie narzekać. Czy wiecie, że są badania, które wykazały, że marudzenie, narzekanie i obgadywanie niszczą mózg? Dodam, że pozbawiają nas bardzo cennej rzeczy, czyli energii. A gdy spada nam energia, nie mamy siły na efektywne działanie, regenerację i wsparcie swojej odporności. I nie tylko my. Dotyczy to także rodziców i dzieci, które do nas przychodzą na terapię. Żeby im pomóc, sami powinniśmy mieć więcej tego, czym chcemy się dzielić: energii, cierpliwości, radości, lekkości i oczywiście uaktualnionej wiedzy.
Autor: Krystyna Jacków-Sowa
Terapeutka Integracji Sensorycznej i Bilateralnej. Fizjoterapeutka, pedagożka, wykładowczyni akademicka, ekspertka promocji zdrowia i edukacji zdrowotnej, dyrektorka Ośrodka Terapii i Wspierania Rozwoju „Balans” w Poznaniu.
W latach 2018–2019 Międzynarodowe Konsorcjum Badawcze z Belgii przeprowadziło badania poziomu wypalenia rodzicielskiego w 40 krajach na całym świecie. Wyniki są, przynajmniej dla mnie, zaskakujące. Okazało się, że nasz kraj ma najwyższy średni poziom wypalenia rodzicielskiego. Pierwsza moja myśl dotyczyła tego, jak można lepiej wspierać rodziców, by terapia ich dzieci była jeszcze skuteczniejsza. Kolejna myśl, to taka, że większość z nas terapeutów jest przecież rodzicami. Czy więc wypalenie rodzicielskie dotyczy także nas? A jeśli tak, to jak to wpływa na naszą pracę i czy czasami nie doświadczamy wypalenia zawodowego? Myślę, że warto się temu przyjrzeć.
Doskonale wiemy, że dotyk jest najważniejszy ze wszystkich zmysłów, bo nie można go niczym zastąpić. Dotyk może kompensować brak innych zmysłów (np. wzroku – czytanie Brailem; słuchu – odczuwanie wibracji), ale żaden ze zmysłów nie skompensuje braku dotyku. Ciekawostką jest, że nie możemy bez niego żyć, ale możemy też nim skrzywdzić.
Współczesne dzieci, nie tylko te uczęszczające na terapię SI, są często zestresowane, pobudzone, impulsywne, mają trudności ze skupieniem uwagi. Czy możemy im pomóc?
Czy zastanawialiście się kiedyś, co najszybciej wpływa na zmianę postawy/nastawienia/emocji dziecka? Co może zadziałać i przynieść efekt prawie od razu? Co zrobić, by zestresowane, wystraszone czy zmęczone dziecko było gotowe do interakcji, zabawy i współpracy? Od stymulacji którego zmysłu warto rozpocząć terapię?
Czy integracja sensoryczna zniweluje wszystkie trudności dzieci? Nie, oczywiście, że nie, bo przyczyny trudności mogą być różne i warto do nich dotrzeć. Jednak im szersza wiedza, umiejętności i doświadczenie terapeuty, jego uważność na potrzeby dziecka, jego trudności i wyzwania, tym skuteczniej można pomóc dziecku. Umiejętność budowania relacji i dobrania aktywności w taki sposób, by dziecko w przyjaznej atmosferze doświadczało takich wyzwań, które poprzez regulację układu nerwowego przyniosą jak najwięcej korzyści, to wyzwanie, które warto podjąć. Warto więc mieć szeroki wachlarz narzędzi/ćwiczeń, które będą wspierały dziecko. I nie zapominajmy przy tym, że naszym celem jest jak najbardziej kompleksowe wsparcie dziecka, a nie „walka” z jego nadpobudliwością, nadruchliwością czy różnymi trudnościami.
W gabinecie spotykają się: dziecko, rodzic i terapeuta. Na kogo mam największy wpływ? Oczywiście na siebie. Praca z dzieckiem zaczyna się więc od dorosłego/terapeuty, a w domu – od rodzica. Przede wszystkim jednak dzieci uczą się samoregulacji od wyregulowanych dorosłych.
Czy dzieci zjawiające się na terapii mają tylko jedną trudność? Nie, bardzo często rodzice mówią o wielu sprawach, a jeszcze kolejne „wychodzą” po diagnozie. Mało tego, dzieci chodzą na terapię do wielu specjalistów lub/i do lekarzy różnych specjalności. Czasami też dziecku poprawia się w jednej dziedzinie, a pojawiają się inne trudności. Rodzice są i mają prawo być tym zmęczeni, a czy my terapeuci zastanawiamy się, jak te liczne terapie wpływają na same dzieci? Jak one się czują, odwiedzając kolejnych specjalistów? W końcu wiele z nich pyta: „Co ze mną jest nie tak?”. Często nie chcą już z nikim współpracować, bo same u siebie nie widzą efektów. Co wtedy?
Kilka lat temu, na (pierwszej chyba) Konferencji Integracji Sensorycznej w Warszawie jednym z prelegentów był fizjoterapeuta Paweł Zawitkowski. Trochę ze zdziwieniem słuchałam, jak mówił o tym, że w Polsce nadużywa się… terapii SI. Wtedy nie do końca się z nim zgadzałam, jednak jego słowa zarezonowały i zostały ze mną do dziś. Zachęcam do wspólnego pochylenia się nad tym tematem.
Bardzo często do mojego gabinetu trafiają dzieci pełne lęku, wycofane, zestresowane. W takich warunkach terapia nie jest możliwa. Musimy popracować najpierw nad tym obszarem, aby móc przejść do właściwej terapii. Jak to zrobić?
Być może jesteś na urlopie. Masz teraz chwilę dla siebie, czytasz ważne i wspierające Cię artykuły. Może wciągnęły Cię tak bardzo, że zapominasz o wodzie, a przecież Twój mózg pracuje i bardzo jej potrzebuje. Zrób przerwę, wypij kilka łyków wody, zwłaszcza jeśli jesteś na dworze, świeci słońce, a przed Tobą jeszcze wiele ciekawych stron. Jedynym słowem – wspieraj siebie!
Nowe badania rewolucjonizują obraz człowieka. Zdaniem naukowców bez dłoni nasz genialny mózg mógłby zatrzymać się na poziomie małpich przodków. Okazuje się, że dłoń jest narzędziem, które ukształtowało nasz umysł, nauczyło nas myśleć oraz mówić. Niewyspecjalizowana dłoń człowieka jest najlepszym rozwiązaniem ewolucyjnym, nie chodzi bowiem o wąską specjalizację, lecz o uniwersalność. Tylko człowiek potrafi wykonywać przy pomocy dłoni tak różne czynności, do jakich należą: pisanie, granie na instrumentach, przeprowadzanie operacji, robienie na drutach i wiele innych. Czym więc jest dłoń? Jak jest zbudowana? I dlaczego jest taka ważna?