Sposoby na wyregulowanie emocji dziecka w gabinecie SI – cz 1. „Trudne” zachowania – jak reagować, by pomóc dziecku

Z GABINETU SPECJALISTY

To, jak terapeuta zareaguje na „trudne” zachowanie dziecka, zależy od wielu czynników. Po pierwsze, dla każdego „trudne” może znaczyć coś innego. Czy jesteśmy tego świadomi, czy nie, zależy to od naszych własnych doświadczeń z dzieciństwa – jak my sami byliśmy za „trudne” zachowania karani, jak na to reagowaliśmy, jakie mamy wspomnienia z tamtego czasu oraz oczywiście, jak to „przepracowaliśmy” jako dorośli.

Po drugie, reakcja na „trud­­ne” zachowania dziecka zależy od tego, jak my sa­­­mi teraz na takie zachowa­nia patrzymy. Czy „tradycyjnie”, czyli jak to zachowanie zmienić, czy zgodnie z najnowszymi badaniami neuronauki, neuroedukacji i teorii poliwagalnej, czyli widzimy dane zachowanie, zastanawiamy się, co się dziecku przydarzyło (że tak się zachowuje) i jak możemy mu pomóc. Punktem wyjścia jest więc zrozumienie zachowania dziecka i wybór najbardziej wspierającej strategii.
Po trzecie, ważne jest, w jakiej kondycji psychofizycznej znajduje się terapeuta. Inaczej zareagujemy, gdy sami jesteśmy zmęczeni, przebodźcowani, niewyspani czy z bólem (głowy, kręgosłupa itp.), a zupełnie inaczej, jeśli potrafimy świadomie wpływać na swoje samopoczucie, gdy mamy wypracowany swój zestaw aktywności (krótkich ćwiczeń regulujących nasz układ nerwowy), który pomaga nam łatwo powrócić do dobrego samopoczucia. 
Aby skutecznie i trwale pomóc dzieciom, warto spojrzeć na ich zachowania przez pryzmat mózgu i pracy układu nerwowego. Przecież to właśnie my, terapeuci SI, regulujemy pracę zmysłów, by mózg mógł zauważać, odbierać, właściwie interpretować, integrować odbierane przez ciało bodźce, by użyć ich w celowym działaniu. 
Tak więc spojrzenie na zachowanie dziecka przez pryzmat pracy układu nerwowego jest punktem wyjścia do efektywnej i skutecznej terapii, z uwzględnieniem stanu AUN i połączenia między mózgiem a ciałem. To nowy sposób na spojrzenie na dzieci z trudnościami w zachowaniu, ich emocje i na skuteczne wsparcie.
Stephen Porges, lekarz psychiatra, twórca teorii poliwagalnej, często zadaje pytanie: Czy mózg i ciało dziecka doświadczają bezpieczeństwa? Jeśli nie, to co można zrobić, by dziecko poczuło się bezpiecznie? Dlaczego to ważne? Bo poczucie bezpieczeństwa to fundament, na którym dziecko może budować wiele umiejętności połączonych z samokontrolą emocjonalną i behawioralną. Bardzo ważna jest też znajomość innych koncepcji stworzonych przez Porgesa: neurocepcji i koregulacji. Pierwsza z nich mówi, że nasz układ nerwowy (dzieci i dorosłych) przez cały czas odbiera na poziomie podświadomym informacje, czy dana sytuac­­ja, osoba, zdarzenie, miejsce są bezpieczne, czy nie. Jest to bardzo indywidualne odczucie i zależy od naszych doświadczeń. Dla jednego dziecka podniesiony głos dorosłego nic nie znaczy, dla innego może być traumą, bo kojarzyć się będzie z codziennymi awanturami nietrzeźwego dorosłego.
Dla kogoś smak jagód nic nie znaczy (ostatnio pewien nastolatek powiedział mi, że nigdy nie jadł jagód, a nawet nie widział ich na „żywo”), a dla mnie pierogi z jagodami to smak dzieciństwa kojarzący się z ich zbieraniem (z mamą, ciociami) i robieniem pierogów przez babcię. Teraz wystarczy wspomnienie tego, by robiło się miło, lekko i bezpiecznie na sercu. 
Z kolei koregulacja to wzajemne regulowanie się układów nerwowych dziecka i dorosłego. I to jest dla nas bardzo istotne. Bo niewyregulowany terapeuta nie pomoże dziecku! A za relację dziecko – dorosły zawsze odpowiada ten drugi. Dlaczego? Bo to my mamy bardziej rozwiniętą korę przedczołową i możemy nauczyć się sposobów regulowania stanu pobudzenia i zapanować nad ciałem migdałowatym odpowiedzialnym za emocje. Gdy dziecko płacze lub krzyczy, to pobudzenie udziela się (empatycznemu) dorosłemu. Ale nie ma on płakać z dzieckiem ani krzyczeć (!), by się uspokoiło, tylko ma zauważyć stan dziecka, uspokoić siebie, a potem wpływać na regulację/uspokojenie dziecka. A możemy tak zrobić tylko wtedy, gdy nasza „filiżanka” energii jest pełna. Bo gdy jesteśmy wyczerpani, płacz/złość dziecka jeszcze bardziej nas zdenerwuje, a wtedy nie mamy szans, by pomóc dziecku. Owszem, możemy krzyknąć i ono ze strachu się „uspokoi”, ale będzie to chwilowe zamrożenie, a nie skuteczna nauka radzenia sobie ze swoimi emocjami. 
Okazuje się, że wiele uporczywych, trudnych i nieakceptowanych przez nas zachowań dzieci to reakcje na stres, pojawiające się wtedy, gdy układ nerwowy dziecka dostaje informację (za pomocą neurocepcji) o zagrożeniu i niebezpieczeństwie. Czyli te problemowe zachowania to są reakcje adaptacyjne na stres, a nie celowe, złe zachowanie (które my czasami błędnie interpretujemy jako chęć zwrócenia na siebie uwagi), czyli błędnie zakładamy, że dzieci posiadają zależną od swojej woli kontrolę nad własnym postępowaniem i emocjami. 
Patrząc inaczej na zachowanie dzieci, będziemy w stanie w inny sposób, bardziej skutecznie je wspierać. Będziemy mogli pomóc dzieciom połączyć ich myśli, emocje i zachowania, bo właśnie tego nie potrafią i dlatego tak się zachowują. I nie możemy zapominać, że każde dziecko jest inne i wymaga innego podejścia, co wymaga od nas terapeutów wielkiej uważności i bycia tu i teraz. Dlatego zadbanie o swój dobrostan to nie jest coś dodatkowego, tylko baza do tego, by być skutecznym, świadomym i uważnym terapeutą. 
Jeśli będziemy to wiedzieć, możemy to przekazywać rodzicom, że nasza frustracja z powodu „trudnego” zachowania dziecka często wynika z rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami dorosłych, by dziecko zachowywało się (wykonywało coś) w określony sposób, a możliwościami dziecka, a dokładniej jego mózgu, który jeszcze nie jest gotowy do pewnych działań. Kontrola impulsów i własnego zachowania rozwija się u dzieci najwcześniej w wieku trzech i pół roku w wyni...

Dalsza część jest dostępna dla użytkowników z wykupionym planem

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI