Terapia SI dziecka z niepełnosprawnością ruchową

WSPÓŁPRACA INTERDYSCYPLINARNA

W ostatnim numerze dużo pisałam o wiedzy, budowaniu relacji i o samodzielności, ponieważ uważam, że są to trzy ważne filary w terapii SI u dzieci z niepełnosprawnością ruchową. Jest to bardzo ogólny temat, od którego dobrze jest rozpocząć, by móc w następnych artykułach z tego cyklu kontynuować wątek, rozpatrując konkretne jednostki chorobowe.

Chciałabym opowiedzieć o terapii chłopca, który ma bardzo obszerną historię medyczną, począwszy od zaburzeń podstawowych, przez operację na skutek wypadku samochodowego, jednak spojrzymy na niego przez pryzmat jego niepełnosprawności ruchowej. Znam go 6 lat, przez prawie cały ten czas prowadziłam terapię chłopca, dopiero w ciągu ostatniego roku nasze drogi się rozeszły, by w tym miesiącu spotkać się na nowo.

Filar pierwszy: relacja

Z chłopcem miałam bardzo mocno ugruntowaną relację. On doskonale znał mój głos, mój dotyk, mój zapach. Jestem osobą, która też zawsze żartuje w ten sam sposób i powtarza ten sam żart kilkukrotnie, więc gdy tylko chłopiec pojawił się w moim gabinecie, przerobiliśmy naszą „rutynę powitalną”, on się roześmiał, więc wiedziałam, że możemy zaczynać. Było to dla mnie niezmiernie ważne, ponieważ znajdowaliśmy się w całkowicie nowym dla niego miejscu. Strach przed nowym, nieznanym widać było u niego chociażby podczas wchodzenia po schodach – obecnie, żeby się do mnie dostać, trzeba pokonać wiele schodów. W znanych warunkach chłopiec wchodzi, współuczestnicząc, tym razem blokował ruchy, nie pomagał tak mocno jak dotychczas. Wejście zajęło dwukrotnie więcej czasu, zejście graniczyło z cudem. W związku z tym na początku chciałam dać mu tyle czasu, ile tylko potrzebował. Nawet 50 minut? Całe zajęcia? Owszem. Nawet 50 minut. I gdyby w tej 50 minucie się roześmiał, byłyby to cudowne zajęcia zakończone sukcesem. W tym przypadku wystarczyła niecała minuta. Obserwacja zachowania chłopca na materacu – częste poruszanie głową, również kręcenie kółek, nieprzerwane poruszanie kończynami górnymi, mruczenie, naprzemiennie z chrząkaniem.

Stymulacje

Profil sensoryczny tego ośmioletniego chłopca kształtuje się w następujący sposób: podreaktywność we wszystkich systemach sensorycznych, ze szczególnym upodobaniem masywnych bodźców przedsionkowych. Mając to na uwadze i fakt, że chłopiec nigdy nie był w hamakach podsufitowych, nasze zajęcia rozpoczęłam od tego. Momentalnie pojawił się u niego uśmiech. Po całej serii „turbulencji” hamakowych wraz z podrzucankami, tarmoszeniami, dociskami głowy w miękki hamak nastąpiło u chłopca wyciszenie zachowania. Zmniejszyła się ilość ruchów dłoni i rąk, wyciszyły się wydawane dźwięki. Widoczny był spokój. W hamakach również ustawiłam go w pozycji podpartego siadu klęcznego i wykonywałam miarowe ruchy hamaka w górę i w dół. Oczekiwaną reakcją adaptacji było uniesienie głowy w górę, ponieważ w tej pozycji od razu uciekał do całkowitego zgięcia. Chciałam, żeby osiągnął to poprzez wytworzenie napięcia w mięśniach odpowiedzialnych za prostowanie tułowia i głowy. Udało mu się kilka razy. Taka stymulacja poprawia też stabilizację głowy. Temat rozwoju ruchowego zostanie jeszcze poruszony. Następnie przeszliśmy do stymulacji dotykowych. U chłopca największe zapotrzebowanie na bodźce widoczne jest w obrębie twarzy, szczególnie wewnątrz jamy ustnej. Każdy bodziec, który mu dostarczałam na nos, policzki czy wargi, próbował przekierować wewnątrz. Skupiliśmy się na dostarczaniu mocnych bodźców, w kierunku bólowych: mocne szczotki, także kłujące, ale i bodźców delikatniejszych: zimny materiał przykładany do twarzy, również wcierany, jak i dociskany. Następnie bodźce wibracyjne pochodzące z kamertonów. Na koniec mocne opukiwanie czaszki, twarzy i szyi: palcami, dłonią, gumowym młoteczkiem (z wyczuciem, delikatnie). Widać było, jak silne są to dla niego wrażenia, szczególnie te nowe lub w now...

Dalsza część jest dostępna dla użytkowników z wykupionym planem

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI